Szanowni Państwo,

Chciałabym poinformować, że korespondencyjne konto e-mailowe Centrum Biblioteczno-Kulturalnego w Sztabinie zostało zmienione. Od teraz proszę kierować wszelkie wiadomości na adres: sztabin@centrum-biblioteczne.pl

Z poważaniem,
Małgorzata Ostrowska
Dyrektor Centrum Biblioteczno-Kulturalnego w Sztabinie

Czwartek, 20 kwietnia

Po długiej, nocnej podróży dotarliśmy do Szczecinka. W świetlicy integracyjnej „Słoneczko” spotkaliśmy się z Romami. Zostaliśmy przez nich bardzo ciepło przyjęci. Gospodarze okazali się być bardzo mili, co przeczyło stereotypom krążącym na ich temat.

Na początku mieliśmy za zadanie wypisać wszystkie skojarzenia związane z Romami. Nie wiem, jak inni, ale ja bałam się, że ich urażę. Potem opowiedziano nam skąd się wzięli Romowie, ilu ich jest w Polsce. Poznaliśmy też znaczenia niektórych słów z języka romani. Dowiedzieliśmy się, że na kobietę nie mówi się Cyganka, czy Romka, ale Romni. Wysłuchaliśmy też romskiego hymnu i poznaliśmy symbolikę flagi.

Zaskoczyło nas, że istnieją różne grupy Romów, posługujące się różnymi językami. Po pokazie tradycyjnych strojów romskich dziewczyna o imieniu Ola zaprezentowała nam tradycyjny romski taniec.

Na koniec przeprowadzono konkurs wiedzy o Romach, a że jesteśmy mądrzy i/ lub umiemy ściągać to wygraliśmy wszyscy. Przyszła pora na nasz występ, który nie wyszedł tak świetnie, jak się spodziewaliśmy, ale widowni się spodobał.

Potem obdarowano nas materiałami o kulturze romskiej i zaproszono na pyszny poczęstunek. Graliśmy też w gry planszowe z dziećmi uczęszczającymi do „Słoneczka”.
To był niezwykły dzień.

Małgorzata Kierkla

Piątek, 21 kwietnia, do obiadu

Od rana wyruszyliśmy na zwiedzanie jedynego w swoim rodzaju miasta - Bornego Sulinowa. Naszym przewodnikiem był wybitny artysta - rzeźbiarz profesor Zygmunt Wujek.

Zaczęliśmy od pomnika - czołgu T-34, który stoi przed wejściem do miejscowego muzeum. Obejrzeliśmy też ogromne, opuszczone magazyny, które kiedyś służyły Rosjanom, teraz pokryte graffiti w języku polskim.

Potem pojechaliśmy do kościoła urządzonego w dawnym kinie. Tam obejrzeliśmy słynny tryptyk wykonany przez jeńców wojennych oraz jego kopię, dzieło naszego przewodnika. Wrażenie robiły olbrzymie żyrandole, które ponoć o mało nie zostały wywiezione przez radzieckie wojsko. Dowcipny proboszcz twierdził, że hasło parafialne brzmi: „Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy”.

Następnie pojechaliśmy do Izby Muzealnej, gdzie pan Dariusz Czerniawski opowiadał nam o niemieckiej i radzieckiej historii miasta, a także o jeńcach oflagu. Pokazywał przy tym niezwykłe eksponaty - pocztówkę kupioną w Malezji, papierowy medal olimpijski i lalkę, której sukienkę uszył francuski więzień z koszuli od letniego munduru. Mogliśmy też potrzymać ciężki karabin maszynowy.

Na koniec pojechaliśmy na rosyjski cmentarz. Zdziwiło nas, że były tam groby z napisem „nieznany żołnierz”, chociaż pochowano w nich młodych ludzi zmarłych w czasach pokoju. Wstrząsnęły nami pluszaki położone na grobach dzieci Rosjan, którzy mieszkali kiedyś w Bornem.

Piątek, 21 kwietnia, po obiedzie

Po południu spotkaliśmy się z dwiema naraz grupami programu „Równać szanse” - ze Stowarzyszenia Przyjaciół Zespołu Szkół im. Bohaterów Oflagu II D i z Miejskiej Biblioteki w Bornem Sulinowie, której siedziba stała się miejscem integracji. Młodzież opowiedziała o swoich projektach i środowiskach, w których je realizują.

Następnie zaprezentowaliśmy przygotowany przez nas kabaret o Podlasiu. Nasza gwara bardzo rozbawiła widownię - co chwila wybuchały salwy śmiechu.

W przerwie mogliśmy się bliżej poznać z uczestnikami, a raczej uczestniczkami innych projektów. Nasz kolega, Mateusz, o mało nie został tam na stałe.

Potem przeszliśmy do pomieszczenia wystawowego, gdzie Pan Zygmunt Wujek zaprezentował nam swoje prace i bardzo ciekawie o nich opowiedział. Wygląda na to, że wykonał prawie wszystkie polskie pomniki, a przynajmniej te na Pomorzu Zachodnim i Środkowym. Wiele z nich znajduje się w miejscach pamięci, związanych z II wojną światową. Interesujące były też plakaty, które wystawiał za granicą, miedzy innymi w Hiszpanii.

Na koniec spotkania wręczyliśmy gospodarzom nasz tradycyjny przysmak, czyli mrowisko i z żalem pożegnaliśmy się z młodzieżą z Bornego.

Rafał Chodorski
Kacper Pawełko
Damian Orłowski
Daniel Korenkiewicz
Wojciech Kapusta

Piątek/ Sobota, 21/ 22 kwietnia,  późno w nocy

Okazało się, że słowo „mrowisko” ma jeszcze inne znaczenie. Tuż przed pójściem spać dziewczyny z naszego domku zauważyły kolonię małych żyjątek na kuchennym blacie i wybuchła panika. Sytuację uspokoili nasi opiekunowie. Owocem tej przygody jest piękny grafomański wiersz:

„Piekielne mrówki”

Chociaż mrówka taka mała,
Już nam prawie zawał dała.
Jedna, druga, trzecia w kącie,
Jejku, jeszcze żywi bądźcie!
Ścieżki mrówek już się ciągną,
Idą, idą drogą wolno.

My, dziewczyny, już krzyczymy,
Już walizki pakujemy.
Od dziesiątki do ósemki,
Szybko tak zmieniamy domki.

Lecz mi Pani nakazała,
Abym w domku swoim spała.
Do mrowiska więc wróciłam
I już nockę tam spędziłam.

<pstyle="text-align: center;"> Justyna Szkiłądź</>